Jedz ile chcesz.
W każdym mieście, restauratorzy prześcigają się w promowaniu swojego lokalu. Dużym zainteresowaniem cieszą się akcje pod nazwą „Jedz ile chcesz”. Klienci płaca określoną kwotę i sami nakładają sobie przygotowane potrawy. Mogą dokładać i jeść tyle ile chcą. Warunek jest jeden. Ich talerz na samym końcu musi być pusty. Nie mogą zostawiać resztek, bo grozi to stosowna dopłatą. Takie akcje wiążą się jednak z koniecznością doskonałego przygotowania pod względem ekonomicznym, ale tez obarczone są dużym ryzykiem.
Po pierwsze musimy obliczyć, jaki utarg dzienny przyniesie nam faktyczny i zadowalający zysk. Po drugie nie mamy pewności – zwłaszcza na początku akcji – ile klientów odwiedzi nasz lokal. W dużych miastach, restauratorzy poszli o krok dalej. Dwie godziny przed zamknięciem lokalu, organizują kolejną akcję pn: „Happy Hour” i wówczas cena jest niższa. Dzięki temu, sprzedają całą przygotowana „produkcję”. Klienci maja w ten sposób pewność, że każdego dnia wszystkie dania są świeże i przygotowywane na bieżąco. „Jedz ile chcesz” nie we wszystkich miastach ma jednak szanse na pełne powodzenie. Najczęściej więc spotkamy je w dużych metropoliach lub stołówkach przy dużych uczelniach. Szczegółowych obliczeń wymagają też dania, które sprzedaje się na wagę, niezależnie od tego, czy sa to dania mięsne, czy tez sałatki, surówki i makarony. Takie restauracje, wrosły już w krajobrazy wielu galerii handlowych i korzystają z nich nie tylko studenci, ale rodziny, biznesmani, ludzie zabiegani.